W autobusie
Już kiedyś pisałam o zwyczajach komunikacyjnych Węgrów, a głównie o ich umiłowaniu do stania przy drzwiach. Od 2 czy 3 lat rozwija się projekt zmieniania przyzwyczajeń i nauka wsiadania pierwszymi drzwiami. (Tak jest np w Londynie.) Teraz te zmiany dotarły do „mojego”, lokalnego autobusu i muszę przyznać, że organizacja zrobiła na mnie wrażenie. Przez 7-8 dni (przed wprowadzeniem tego zwyczaju i zaraz po) w autobusach dyżurowali pracownicy MPK (BKV), po dwóch, i cierpliwie tłumaczyli, że od teraz wsiadamy tylko przednimi drzwiamy, a wysiadami pozostałymi. Naprawdę się napracowali. Na dodatek przy wejściu trzeba pokazać bilet miesięczny lub pojedynczy, a dyżurni to na ogół potężni faceci, którzy zasałaniają całe wejście, więc o jeździe na gapę nie ma mowy. Potem bilety będzie sprawdzał kierowca. No ta, wszystko byłoby w porządku, gdyby nie te przyzwyczajenia stania przy drzwiach. Łatwo można sobie wyobrazić jak to teraz wygląda (mam nadzieję, że tylko czasowo): ludzie wsiadają i nie bardzo chcą przechodzić dalej. Nawet nie siadają na wolne miejsca – a byłoby luźniej – tylko okupują przejście przy drzwiach i teraz – razem z dyżurnymi – tworzą zaporę trudną do pokonania. Mam nadzieję, że jednak zdrowy rozsądek zwycięży i wsiadanie przestanie przypominać przepychanki, jak w czasach kartek w Polsce.:)
Kategoria: Gosia, Yes, comment