Fajny film wczoraj widziałam: Hasta la vista
Niech nikogo nie zmyli latynoski tytuł. Chodzi o absolutnie belgijski film. Historia jest tak banalna, że aż strach i potwierdza zasadę, że pomysły leżą na ulicy. Młodzi chłopcy: Josef, Lars i Phillip uwielbiają wino i kobiety, a ich największym marzeniem jest utrata dziewictwa. Pewnego razu postanawiają wybrać się w podróż z Belgii do Hiszpanii (bez opiekuńczych rodziców), gdzie, jak się dowiedzieli istnieje specjalny dom publiczny dla takich przypadków, jak oni. Trzeba bowiem wiedzieć, że są niepełnosprawni – jeden niewidomy, drugi przykuty do wózka, a trzeci niemal całkowicie sparaliżowany. Jak można się domyślać nie efekt końcowy jest tu najważniejszy, ale logistyka całego przedsięwzięcia. W wyniku pewnych perturbacji dostaje im się nietuzinkowy kierowca – opiekun, też z poważnymi problemami. A i zakończenie nie może być całkowicie bezchmurne, bo wyprawa ma swoją cenę, ale warto próbować. Jak widać w tym sezonie niepełnosprawność doczekała się kilku sympatycznych (nie łzawych i pełnych litości) filmów. Hasta la vista trudno nazwać komedią. Raczej filmem sympatycznym, chociaż takiej kategorii oficjalnie nie ma, i potrzebnym. Szczególnie nam, sprawnym.
Kategoria: Yes, comment