Fajny film wczoraj widziałam: O północy…
Obejrzałam film Allena O północy w Paryżu. Wyszło na to, że ten, kto pisał tekst reklamujący film, widział co innego, niż ja. Według mnie bowiem, to nie jest komedia, tylko film pogodny (taki mój nowy gatunek filmowy). Allen zawsze fascynował mnie sytuacjami wyjściowymi w swoich filmach, i to jest bardzo ważne. Bo albo mnie historia od razu wciąga, albo nie. A tem film jest po prostu o marzeniach. I to takich, które wydają się absoltnie nierealizowalne, ale których spełnienie może przynieść zmianę naszego życia, w całej rozciągłości. Prawda stara, jak świat? owszem, ale ciągle aktualna. A może nawet jedna z najważniejszych. Kiedy człowiek przestaje marzyć, to ubywa mu jakaś część – w lepszym przypadku zostaje uśpiona, zahibernowana – i bardzo trudna jest droga powrotna. I o tym wie Allen, jak nikt inny. krótko mówiąc film był sporą przyjemnością, przypomnieniem, co jest istotne i nadzieją, że jest to możliwe.
PS. Mam teorię, że u Woodyego Allena co drugi film się udaje. I znowu się sprawdziło 🙂
Kategoria: Gosia, Yes, comment