Gdynia 2012
Nie co trochę jest święto – pomyślałam sobie po pierwszych 2 dniach oglądania festiwalowych filmów. Ale też nie jest zasadą, że skoro w jednym roku było sporo filmów dobrych, to w kolejnej edycji muszą być filmy złe. Ale z każdym kolejnym filmem było coraz lepiej, choć nie zachwycająco.
Zastanawiałam się – i prawdopodobnie wielu ludzi o tym myślało – komu przyznano by nagrody, gdyby w konkursie nie było filmu Agnieszki Holland. Miałam poczucie nierównej konkurencji, gdyż nie ma żadnych wątpliwości, iż „W ciemności” jest filmem wybitnym, na długo pozostawającym w pamięci i zasługującym na wszelkie uhonorowania. Tylko, że o tym wiadomo było jeszcze przed festiwalem, a więc werdykt nie był trudny do przewidzenia (ale żeby aż 9 nagród?). A kogo zauważyłoby jury, gdyby tego filmu nie było? Jakby nie było, w tym roku reżyserzy sięgali do ciekawych i często jeszcze trudnych tematów. Nie ma sensu rozpatrywanie wartości artystycznych, ważności tematów czy nowości formalno-estetycznych, bo nie jestem krytykiem sztuki. Oglądałam filmy pod kątem, czy mi się podobają, czy nie. Filmy, które oglądałam z przyjemością to Pokłosie (ciekawa jestem jakie będą opinie po festiwalu, bo jak narazie to krytycy byli bardzo ostrożni w swoich ocenach), Obława, Mój rower, Jesteś bogiem i Droga na drugą stronę. Żadnych emocji nie wzbudziły W sypialni, Bez wstydu, Dzień kobiet, Sponsoring i Supermarket. Natomiast poza konkursem z przyjemnością obejrzałam Piątą porę roku i Być jak Kazimierz Deyna, które są miłe w odbiorze i są taką rozrywką, którą w kinie lubię.