Gulasz z turula

październik 6th, 2008 by Małgosia

Wreszcie i ja przeczytałam książkę Krzysztofa Vargi Gulasz z turula. Piszę wreszcie, bo spora część znajomych już ma to za sobą. Przeczytałam szybko, połykając zapiski Krzyśka, ale niebawem wrócę w nieco wolniejszym tempie. Najdziwniejsze jest to, że kiedy byłam w Gdyni, to Grzesiek poprosił mnie o kupienie tej książki. Nie wiedziałam, w jaki sposób wpadł na to. Rozwiązanie było proste, acz zaskakujące. Otóż moja teściowa usłyszała o tej książce w węgierskim radiu i uznała, że i moje dziecko, i mój mąż powinni się z Gulaszem poznać. To się nazywa dobrze zrobiona audycja! Ta książka powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy chcą pozostać na Węgrzech. W szybkim tempie przybliży im prawdziwe oblicze tego kraju, co ja – i większość podobnych mnie Polek – poznawało powoli, z biegiem lat. Często nie umiałam sobie sformułować tego, co Krzysiek napisał z taką łatwością. I jakim pięknym językiem! Z niektórymi uwagami mogę się nie zgadzać, do innych zaś mogę dopowiedzieć własne historie, ale zasadniczo ja też tak samo postrzegam ten kraj i jego obywateli. A piszę o tym dzisiaj, bo właśnie mamy 6 października, na Węgrzech Dzień Żałoby Narodowej (po egzekucji przywódców Wisony Ludów) i przypomniałam sobie o tym węgierskim smutku i melancholii (coś mi się wydaje, że od teraz często będę patrzyła na tutejszą rzeczywistość przez pryzmat Gulaszu). Do pewnych fragmentów będę się powoli dopisywała, ale w tej chwili książka jest u ludzi, i o to chodzi.

gulasz.jpg

Kategoria: Blog

Zostaw komentarz

Time limit is exhausted. Please reload the CAPTCHA.

Uwaga: Moderacja jest wlaczona. Nie ma potrzeby ponownego wysylania.