Mały kawałek szczęścia
Kilka dni wakacji za granicą. Jak to za granicą? Przecież wyjazd do Polski to powrót do domu, do dawno niewidzianych przyjaciół. Tak zaplanowałam sobie ten fragment urlopu. I udało się. Przede wszystkim był czas dla Mamy i wyjazdy z nią i Jurkiem. Są razem tacy fajni. Byliśmy więc w miejscach, do których Mama chciała pojechać: w Uniejowie i w Księżych Młynach. Uniejów jest ślicznym małym miasteczkiem z aspiracjami do dużego kurortu, opartego na wodach termalnych. Jak narazie to tylko namiastka, ale dzielnie budowane są dalsze obiekty i już niedługo będzie to oblegane miejsce. Tym bardziej, że w Uniejowie jest jeszcze zamek i rzeka i śliczny rynek. Widać dobrą rękę gospodarza i finanse unijne.
Odwiedzilśmy też Emilkę i Krysię w Księżych Młynach nad Wartą. Jest to dość osobliwe miejsce z dala od cywilizacji, a ich domek ma ponad 200 lat i od razu widać, że dawniej ludzie byli mniejsi. Ale las i łąki są wspaniałe.
Odwiedziliśmy też fajne miejsca w Łodzi, np skansen, który przywołał wiele dawnych wspomnień.
Pod Łęczycą natomiast odwiedziłam Elżbietę, dawno niewidzianą i gadałyśmy przez dwadzieścia godzin bez przerwy. Została właścicielką gospodarstwa w środku małej wsi, pośród kapusy, żyta i aronii. Przystosowała sobie posiadłość do własnych potrzeb i dlatego w obrębie murów dawnej obory stworzyła fantastyczny ogród. Podziwiam ją i jej determinację, tym bardziej, że musiała to miejsce polubić w dość osobliwych okolicznościach.
Byłam też w Warszawie, na pogaduchach i spotkaniach ze znajomymi. Było bosko.
Nawet samotne powroty z Polski nie są tak uciążliwe, jak dawniej, kiedy jest co wspominać.
Kategoria: Wycieczka