Kto kradnie?
Pytanie z tych retorycznych: kto kradnie mój czas? No pewnie, że telewizja i internet, a dokładnie FB. Widzę, że poprzedni wpis pochodzi z 2016 roku i pamiętam, że wtedy obiecałam sobie, że nigdy więcej! Nigdy więcej nie dopuszczę do takich długich przerw, i co kilka dni mówiłam sobie: jutro. Jutro wezmę się za Magiel i nadrobię, przyspieszę, i takie tam. I co? Nico! Zawsze była jakaś wymówka. A ostatnia kompromitacja nastąpiła ostatnio: od połowy marca zamarło dotychczasowe życie i nie było – nie ma – już żadnej wymówki, żeby tu nie wrócić. A jednak. Jak się nie chce, to się nie chce.
Aż tu wczoraj obudziła się we mnie decyzja: teraz! Trochę potrwało przypomnienie sobie hasła, i jest OK. Może to dzień dziecka tak na mnie wpłynął, albo zimny, deszczowy ostatni dzień maja? Kto to wie?
A czas jest faktycznie szczególny. Moje pokolenie załapało się na coś niewyobrażalnego i niemożliwego: paraliż świata, a nawet Ziemi. Pośrednikiem jest Covid.
Od ostatniego wpisz wydarzyło się bardzo wiele. W wiekim skrócie: zmieniłam miejsce pobytu, powiększyła się rodzina, ale i z drugiej strony zmniejszyła. Dzieci zmieniały kilka razy miejsce zamieszkania, ale chyba już znalazły swoje miejsce na dłuższy czas. Tak samo Mandula zmieniała kilka razy przedszkole, ale jej seria się jeszcze nie skończyła. W pracy nastąpiła kolejna zmiana i można by powiedzieć, że tak zawsze było, ale jednak każda jest inna i niesie zupełnie nowe doznania i emocje. Teraz też tak jest. No, to chyba na piewrszy wpis po powrocie tyle wystarczy. I niczego nie obiecuję – znam siebie 🙂