Wiosna, której nie było
Mam straszne zaległości, ale tak wiele się działo, że zaniedbałam pisanie bloga. Zresztą z pewnych powodów zaczęłam zaprzyjaźniać się z facebookiem, a to jednak złodziej czasu. Tak więc, mam wiele do nadrobienia, ale powoli da się zrobić. W skrócie: nie było prawdziwej wiosny (zimno, buro, ponuro), była za to Polska (mimo wszystko) Wiosna Filmowa, wyjazd do Polski, wypadek, kilka nowych znajmości, filmów i spotkań.
Wiosna Filmowa: znowu okazało się, że co jest dobre, to jest dobre. Pokazaliśmy kilka bardzo dobrych – i znaczących – filmów: Obława, Imagine, Zabić bobra, Być, jak Kazimierz Dejna, Dzień kobiet, Mój rower, Piąta pora roku oraz tajemniczego Heńka. Do tego kilka krótkich metraży, polskich i węgierskich, wystawę polskiego plakatu filmowego i oczywiście spotkania z twórcami. Gościcliśmy cudownych gości: państwa Dziędzielów i Bluszczów, Eryka Lubosa i piątkę młodych polskich producentów, którzy już za chwilę będą stanowić o polskim filmie. Pracy było sporo, ale warto było. Oczywiście nie obyło się bez małych wpadek, ale dodawały one tylko kolorytu całemu wydarzeniu.
Wyjazd do PL, a przy okazji cudowny koncert Tie Break z Michałem Urbaniakiem (tuż przed jego ślubem). Niestety, ten wyjazd skończył się brzydkim wypadkiem w okolicach Katowic, w którym co prawda nikt nie ucierpiał na życiu lub zdrowiu, ale mój portfel doznał bardzo poważnego ciosu. Polski serwis samochodowy na długo zapisał się w mojej pamięci totalnym kantem i książkowym wręcz oskubaniem mnie z wielkiej kasy. Tak bywa, kiedy człowiek w szoku, sam i pogubiony nie wie, co będzie najsłuszniejsze. Nawet nie mogę powiedzieć, że zapłaciłam frycowe, bo takiego wielkiego frycowego po prostu NIE MA! Piszę to ku przestrodze wszystkich kierowców, głównie w Polsce.
Kiermasz w Fehervarcsurgó z Tutecem – jak co roku piękny, bo tematem jest ogród – z hamakami. I jak co roku, skończył się ulewą, bo jakby inaczej. To miejsce gwarantuje wspaniały relaks dla duszy i oczu i bardzo miłe towarzystwo.
Sprzedajemy dom – poważna decyzja w trudnych czasach. Ale nie ma innego wyjścia, tak trzeba zrobić, mając na uwadze szczęście wszystkich domowników. Zobaczymy jak to się potoczy, ale potrzebuję poważnego wspracia, bo nie jest łatwo.
III Gra Miejska – i znowu sukces. Tym razem przenieśliśmy się do przeszłości i mam nadzieję, że zarówno uczestnicy jak i organizatorzy mieli fajną zabawę i wiele satysfakcji. I to jest takie wydarzenie, które bardzo integruje, jest lubiane i ma także walory poznawcze. Polonia Nova znowu stanęła na wysokości zadania, a ja starałam sią być wiarygodną Almą Mahler. Nic, tylko myśleć o kolejnej edycji.
Mogłabym jeszcze opisać kilka innych rzeczy, ale znalazły się one na facebooku, i kilka – nawet więcej – dotyczące polityki i zjawisk publicznych oraz takich, które nie miały miejsca, a powinny.