Fajny film wczoraj widziałam: Kwartet
No właśnie. I tu mam problem. Czy fajny? Od kilku lat pojawiają się filmy o życiu w straszym wieku. Tak, jak kiedyś przewidywałam, ta grupa jest coraz liczniejsza i zaczyna być interesująca dla filmowców, jako potencjalni widzowie. I z pewnością tak też jest. Ale nawet młodsza generacja chętnie obejrzy dobry film, nawet jeżeli mówi o takim temacie – dla nich to jeszcze abstrakcja – jak starość, która może być kolorowa i ciekawa. Bo ludzie dzielą się na tych, których starość już dotknęła, i na tych, którym się może przydarzyć. W przypadku „Kwartetu” nieodzownie przypomina się film Jacka Bławuta „Jeszcze nie wieczór”. I to do tego stopnia, że myślę iż reżyser Kwartetu, Dustin Hoffman, film Bławuta musiał widzieć. I nie tylko chodzi o podobieństwo miejsca (u Bławuta historia dzieje sią w domu starości dla aktorów, a u Hoffmana w takim samym przybytku dla muzyków) i sytuacji: przygotowania do wielkiego występu. Nawet niektóre postaci są podobne, a starsi aktorzy – w obu przypadkach – są wspaniali i dają z siebie wszystko. Odmienne są co prawda warunki życia, ale Polska to jeszcze nie Wielka Brytania. Ale poza tym bijemy Anglików na głowę. Film Hoffmana ogląda się ładny obrazek z gustownymi starszymi paniami i panami, ale cały czas czekałam, żeby coś się wydarzyło. Co prawda przyjazd dawnej diwy operowej do zgranej grupy mieszkańców wprowadza trochę zamętu, ale dreszczu emocji nie ma. Można by tę historię skrócić do 40 minut bez straty dla zdrowia. Dla mnie najciekawsze były napisy końcowe, podczas których pokazano zdjącia aktorów dawniej i dzisiaj.
Teraz czas na odpowiedź francuzką i nie trzeba długo czekać, bo za chwilę wejdzie na ekrany film „Zamieszkajmy razem”, równieś ze sławami kina, ale może będą też emocje.
Kategoria: Blog, Yes, comment